Aż po seansie żal człowieka ogarnia,że nie zrobił więcej filmów w dobie neorealizmu.
Historia ma się tak:
a z resztą co będe opowiadał. Jest Mamma roma,jest jej syn i były alfons który zakłóca im porządek rodzinny (w tej roli doskonały Franco Citti) tyle. Synek kręci się w niedobrym towarzystwie,Mamma roma nie chce by zszedł na złą drogę,więc przestaje pracowac jako dziwka,a zajmuje się sprzedawaniem warzyw,wolny czas zaś poświęca jemu. Jednak pewna dziewczyna,i kumpel z szajki nie dadzą uchronić chłopaka przed światem występku i więzieniem....
Ale TO JESZCZE NIE WSZYSTKO !
Bo Mamma roma słynie z tego,że nigdy się nie poddaje ;D
koniec.
Film zachwyca już od pierwszych ujęć, wyśpiewywania pieśni na weselu,po miny jakie stroi Carmine :)
Dodatkowo rozmowa Romy z sutenerem przed drzwiami,świnki na weselu,tekst o Mussolinim przy klientach,no i błagalny wyraz twarzy przy prośbie o pocałunek przy samych kolegach dodają obrazowi Pasoliniego mnóstwo ciepła i smakowitego <miejscami> ostrego/ciętego humoru.
Ślicznie to wyreżyserowane i sfilmowane (ostatnie ujęcie). Przepięknie zagrane (zakochałem się w Annie Magnani). Z baśniowym wręcz magicznym klimatem.
I do jednej rzeczy jakiej moge się przyczepić,to nocne sceny z klientami.
Nie żeby były jakieś wulgarne czy coś (właściwie ku zaskoczeniu wręćz przeciwnie) tylko są identyczne co w Accattone.
Włóczykij to poważny Pasolini,więc sceny przy drodze są smutne i bolesne,a i w Mamma romie tego nie zabrakło (co mnie troche wnerwiało,bo deja vu człowieka ogarnia).
Właściwie Roma i Accattone charakterkiem są do siebie bardzo podobni więc nie można nie zauważyć podobieństwa.
A i akcja dzieje się przy tej samej drodze,z takim samymi ujęciami więc kto wie. Czyżby nasz wulgarny Włóczykij stał się rok w rok,nonszalanckim i eleganckim Alfonsem o pseudonimie CARMINE ?
to tylko Pasolini mógł wiedzieć.....
powiem jeszcze,że stwierdzenia o bluźnierstwie w tym filmie jest przesadzone. Jeżeli przyjąc że Roma to maria,syn jest Jezusem,a Carmine Józefem,to kim jest dziewczyna Etorre ?
Marią Magdaleną ?
9/10
Podoba mi sie Twoj ewangeliczny trop (choc ja tego tak nie odbieram, jesli juz to tylko Chrystus i Maryja).
Ale mialam wspomniec wlasnie o czyms innym, mianowicie o nocnych scenach. Nie widze podobienstwa w szerszym znaczeniu z Wloczykijem.
Gdy Mamma Roma przechadza sie ulica, wypowiada wazne kwestie, cos w rodzaju rozrachunku z zyciem. Padaja w koncu wlasnie te rozwazania, ktore Pasoliniego intrygowaly najbardziej: czy czlowiek jest tylko nosnikiem idei/stylu bycia, myslenia swego srodowiska; czy moze sam stanowic o sobie; czy czlowiek moze wyjsc poza to, co mu nablizsze; co determinuje czlowieka i jego los.
Mamma Roma jest w centrum sceny, za nia czy wokol niej widzimy niewiele, jedynie swiatla ulicy, zmieniajacych sie sluchaczy. To najdluzsze ujecie filmu i moim zdaniem, najlepsze.
W "Wloczykiju" sceny pracy prostytutek byly zwyczajnie wycinkiem rzeczywistosci pokazanej klasy spolecznej.
No i nie widze podobienstwa Mammy Romy do Accattone. Ona walczy, chce innego zycia, ma cel (jak wspomniales, by uchronic syna). W dodatku jest zabawna, czarujaca. Wloczykij jest bezideowcem pozbawionym poczucia honoru. Oczywiscie - ta sama klasa spoleczna i wyplywajacy z niej fatalizm...